Matce w Polsce lub najukochańszemu Jej cieniowi.
[…] V
My Żydzi Polscy… My, wiecznie żywi – to znaczy ci, którzy zginęli w ghettach i obozach, i my widma – to znaczy ci, którzy zza mórz i oceanów wrócimy do kraju i będziemy straszyć wśród ruin swymi w całości zachowanymi cielskami i upiornością niby to zachowanych dusz.
My, prawda grobów, i my złuda istnienia, my, miliony trupów i kilkanaście, może kilkadziesiąt tysięcy niby nietrupów; my, nieskończenie wielka bratnia mogiła; my, kirkut, jakiego dzieje nie widziały i nie zobaczą.
My, poduszeni w komorach gazowych i przetopieni na mydło, którym nie zmyje się ani śladów naszej krwi, ani piętna grzechów świata wobec nas.
My, których mózgi tryskały na ściany naszych nędzarskich mieszkanek i na mury, pod którymi nas masowo rozstrzeliwano – tylko za to, że jesteśmy Żydami.
My, Golgota, na której mógłby stanąć nieprzebyty las krzyżów. My, którzyśmy dwa tysiące lat temu dali ludzkości jednego niewinnie przez Imperium Romanum zamordowanego Syna Człowieczego – i wystarczyło tej jednej śmierci, aby się stal Bogiem. Jaka religia urośnie z milionów śmierci, tortur, poniżeń i rozkrzyżowanych w ostatniej rozpaczy ramion?
My, Szlojmy, Srule, Mośki, parchy, bejlisy, gudłaje-my, których imiona i przezwiska prześcigną w dostojności brzemienia wszelkich Achillesów, Chrobrych i Ryszardów o Lwich Sercach.
My, znowu w katakumbach – w „bunkrach” pod brukiem Warszawy, człapiący w smrodzie ścieków, ku zdziwieniu naszych kompanów – szczurów.
My, z karabinami na barykadach, śród ruin naszych bombardowanych z powietrza domostw; my, żołnierze wolności i honoru…
„Jojne, idź na wojnę!” Poszedł, szanowni panowie, i zginął za Polskę..
My, którym „twierdzą był każdy próg” każdego walącego się na nas domu.
My, Żydzi polscy, dziczejący w lasach, karmiący przerażone nasze dzieci korzonkami i trawą, my pełzający, czołgający się, nastroszeni, z jakąś cudem zdobytą lub za grube pieniądze wybłaganą, staroświecką dwururką…
My, Hiobowie, my. Nioby, my na pokucie po setkach tysięcy naszych żydowskich Urszulek…
My, głębokie doły potrzaskanych, pomiażdżonych kości i poskręcanych, pręgami pokrytych zwłok.
My-krzyk bólu! Krzyk tak przeciągły, że go najdalsze wieki usłyszą. My, Wycie, my Chór, zawodzący mogilne El mole rachmim, którego stulecie będzie stuleciu przekazywać.
My, najwspanialsza w dziejach kupa krwawego nawozu, którym użyźniliśmy Polskę, aby tym, co nas przeżyją, lepiej smakował chleb wolności.
My, makabryczny rezerwat, my, ostatni Mohikanie, niedobitki rzezi, które jakiś nowy Barnum może obwozić po świecie, obwieszczając na pstrych plakatach: „Niesłychane widowisko! The biggest sensation in the world! Żydzi polscy-żywi i prawdziwi!” My, Gabinet Okropności, Schreckenskammer, Chambre des Tortures! „Osoby nerwowe upraszane są o opuszczenie sali!”
My nad rzekami zamorskich krain siedzący i płaczący. Jak ongi nad rzekami Babilonu. Po całym okręgu świata płacze Rachel dzieci swoje, aleć ich niemasz! Nad rzeką Hudson, nad Tamizą, nad Eufratem, Nilem, Gangesem i Jordanem błąkamy siew rozproszeniu naszym, wołając: „Wisło! Wisło! Wisło! Matko rodzona! Szara Wisło, nie od brzasku różowa, ale od krwi!”
My, którzy nawet grobów dzieci naszych i matek nie odnajdziemy- tak się warstwami poukładają, tak się na całą ojczyznę wszerz rozpostrą w jedno pogrzebanie! I nie będzie upatrzonego miejsca, żebyś mógł na nim kwiaty położyć, ale, jak siewca ziarno, będziesz je szerokim rozmachem rąk rozrzucał. Może przypadkiem trafisz.
My Żydzi polscy… My, legenda krwią i łzami ociekająca. Kto wie, czy Jej nie trzeba będzie pisać biblijnymi wersetami: „Oby rylcem żelaznym i ołowiem na wieczną pamiątkę wydrążona była” (Hiob XIX, 24). My, apokaliptyczne stadium dziejów. My, Jeremiaszowe Treny:
…”Leży na ziemi po ulicach dziecię i starzec, panny moje i młodzieńcy moi polegli od miecza; pobiłeś ich w dzień zapalczywości twojej, pomordowałeś ich a nie sfolgowałeś…”
…”Wrzucili do dołu żywot mój, a przywalili mnie kamieniem. Wezbrały wody nad głową moją i rzekłem: Jużci po mnie!… Wzywam imienia Twego, o Panie, z dołu bardzo głębokiego… Widzisz, o Panie bezprawie, które mi się dzieje, osądźże sprawę moją… Oddajże im nagrodę Panie, według sprawy rąk ich! Dajże im zatwardziałe serce i przekleństwo swe na nich! Goń ich w zapalczywości, a zgładź ich, aby nie byli pod niebem Twoim, o Panie!” (Treny Jeremiaszowe, III. […]
Tekst ukazał się w miesięczniku Nowa Polska w 1944 r.